Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 26.11.13 10:29  •  Blok nr 23 Empty Blok nr 23
Jest to zwykły blok. Pomalowany na zielono i z dużymi, szerokimi oknami i balkonami stanowi dość wygodne miejsce zamieszkania. Jest wysoki na 7 pięter, a szeroki na 10 bram. Nie jest to jakieś super mega hiper luksusowe miejsce, ale też nie obskurny, rozwalający się budynek.


Ostatnio zmieniony przez Tsukumo dnia 21.12.13 18:37, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.12.13 0:12  •  Blok nr 23 Empty Re: Blok nr 23
Me po chwili spaceru z Tsu na rękach dotarł na adres który wskazała. Ostrożnie odstawił ją na ziemię, a potem postawił tam też siatki z zakupami, które jednak musiał sam wziąć. Sacio gdzieś zniknął. Łowca spojrzał na dziewczynę.
- No to... Pomogę Ci jeszcze tylko wnieść zakupy do mieszkania i znikam. Miło było poznać! Mam nadzieję, że jeszcze się kiedyś spotkamy. - uśmiechnął się.
Po zakończeniu pomocy z wnoszeniem siatek, się grzecznie się pożegnał i ruszył dalej przed siebie. Chyba czas na wizytę w Desperacji...
[z/t]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.12.13 17:12  •  Blok nr 23 Empty Re: Blok nr 23
Tsukumo przez całą drogę była niesiona na rękach Asha. Nie można powiedzieć, że jakoś bardzo jej się to podobało, lecz w małej części jej toku myślenia tak było.  Czuła się jakby leciała, nogi dyndały jej w powietrzu za każdym krokiem, lecz bała się ruszyć. Nawet ręką czy stopą, po prostu ją sparaliżowało. Czuła jakby pod miejscami, gdzie podtrzymywał ją chłopak płonął żywy ogień. Jak najszybciej chciała dotrzeć do domu, lecz, jak na złość, czas upływał w żółwim tępie.
W dodatku Tsu zaczynało się robić zimno bez kurtki. Drżała na całym ciele, walcząc zacięcie, aby czarnowłosy tego nie zauważył. Czy musi mieć zawsze takiego pecha? Tak, to chyba sprawka podstępnego losu. W sumie Bóg ich opuścił więc mogło być to całkiem prawdopodobne. Być może los rządził się innymi prawami niż takie byty jak anioły i tak dalej… W sumie to nie była teraz pora na tego typu rozważania.
Przez całą drogę Tsu-Tsu (tak nazywa ją Toshiko) nie odezwała się ani jednym słowem, ani nawet półsłówkiem. Ani bee, ani mee, ani kukuryku. Ostatecznie dotarli do zielonego bloku, a jej towarzysz podróży pomógł jej wnieść ciężkie torby z zakupami. Będzie mu za to dozgonnie wdzięczna.
Wchodząc po schodach zaczęła się zastanawiać, gdzie się podział android, którego spotkali w czasie jego niefortunnej wpadki. Hmm… Może miał jakieś ważne sprawy do załatwienia lub coś z tych rzeczy. Szkoda. Nawet go polubiła, co oznaczało, że mogłaby go polubić, gdyby nie piętrzące się fobie.
- Dziękuję bardzo za okazaną pomoc.  – powiedziała, gdy Shinji położył siatki na podłodze, w jej mieszkaniu, przy czym ukłoniła się nisko, prawie się przy tym nie przewracając. – Jakbym się mogła jakoś odpłacić… to przyjdź kiedyś. – po tych słowach wyszedł, a gdy tylko zamknęły się za nim drzwi klatki schodowej Sayuki była już w drodze do mieszkania swojej kuzynki, dwa piętra niżej. Po drodze jeszcze złapała jakieś ciasteczka.
Gdy znalazła się tuż przy drzwiach, zapukała kilkakrotnie i nie czekając na reakcję właściciela, wbiegła do środka, pospiesznie zdejmując buty. Jak zawsze otwarte. Nie wiedziała, gdzie Soc się teraz znajduje, więc na całe gardło krzyknęła „Toshiko”. Stojąc w salonie i czekając, aż osoba ta się pojawi, zaczęła przemykać wzrokiem po pomieszczeniu. Jak zwykle było tam dużo walających się wszędzie farb – olejnych, akrylowych, akwarelowych – pędzli i tak dalej. Jednym wyrażeniem mówiąc, kiła i mogiła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.12.13 23:20  •  Blok nr 23 Empty Re: Blok nr 23
To, co wybudziło Toshiko ze słodkiego, przyjemnego snu były… kroki. Tak, dokładnie, kroki po schodach w górę. „Pieprzony Dominik, wracający ze swojej równie popieprzonej siłowni, o pieprzonym świcie” – pomyślała sobie w pierwszej chwili. A mówiąc „pieprzony świt”, oczywiście miała na myśli godzinę, około trzynastą. Dla Toshiko są tylko dwie, ściśle opisane pory dnia – od godziny czwartej do siedemnastej jest rano, a jak powszechnie wiadomo – nad ranem nie da się logicznie myśleć, natomiast od siedemnastej do czwartej jest noc, kiedy również myślenie jest utrudnione. Wierzcie mi, jest to wręcz idealna wymówka, do wszystkiego. Bo w końcu nigdzie nie ma napisane, że każdy musi postrzegać dzień w ten sam sposób, prawda? A jeśli dyskryminujesz czyjeś poglądy, to znaczy że jesteś szowinistą i w ogóle spalić cię na stosie. 1:0, ZWYKLI ŚMIERTELNICY!
Tak czy inaczej… Przez dłuższy czas jeszcze leżała w swoim cieplutkim łóżeczku, pod pierzyną w jakieś białe chmurki czy inne dziadostwo. Nie, to wcale nie jest żadna pościel dla 10-letnich dzieciaczków. Skądże znowu. To zupełnie poważna, dorosła pościel, dla dojrzałych studentów ASP! Mniejsza. Zgadnijcie co ją dopiero ruszyło z wyrka? Tak, właśnie, pukanie do drzwi… Jęknęła cicho pod nosem, myślała bowiem, że to znowu jakaś poczta, czy inne gówno, któremu – chcąc nie chcąc – musiała otworzyć. Nie spodziewała się jednak, że będzie to jej kuzynka. Usiadła na łóżku i poprawiła bluzkę ze spranym logo Siemensa i milionami plam od farby. Z czegoś, co kiedyś miało rolę stoliczka nocnego, a obecnie czegoś w stylu złomowiska, wysypiska śmieci i zawalonego zlewozmywaka w jednym, wzięła gumkę do włosów (nawet nie wiadomo jakim cudem ją tam znalazła) i związała nieuczesane włosy w długą, niebieską kitkę. Po chwili usłyszała, jak ktoś wbiega do jej mieszkania, coś zdejmuje w przedsionku i przez szybę w drzwiach od sypialni zauważyła, jak pewna niewielka, czarnowłosa osóbka przebiega przez wąski, zawalony korytarz. Przeciągnęła się, po czym usłyszała donośne „Toshiko!”… Doskonale wiedziała, do kogo należy ten głos. Znała już niemalże na pamięć każdy akcent w każdym słowie, jaki wypowiadała Tsukumo, tak długo ją znała… A trzeba wiedzieć, że ma spore problemy z rozpoznawaniem nowych głosów. Szczególnie przez telefon, bo te urządzenia najczęściej tak psują głos, że już nawet sam masz problemy z rozpoznaniem własnego głosu, takie to życie kurewskie.
W każdym bądź razie niezwłocznie wstała i podreptała do salonu, po drodze wdeptując w jakiegoś niedojedzonego, zbożowego batonika, przez co wymknęło jej się ciche „kuurwa… fuuj”. Weszła swobodnie do pokoju, sprawnie omijając każdą najmniejszą farbkę i pędzelek na podłodze. Spostrzegła, że Yotaka nie pochwala jej nieporządku, aczkolwiek jakoś jej to nie ruszało. Wiele osób krytykowało stan jej domu, a że Social po prostu nie potrafi sprzątać, to się z tym pogodziła. Dlaczego nie potrafi, zapytacie? Otóż… Jak to dość często bywa – podczas jakiegoś większego sprzątania zwykle znajduje się jakieś fajne, stare rzeczy, których czasem szukało się miliony lat. Większość normalnych ludzi odkłada je gdzieś indziej, by już ich nie zapomnieć, aczkolwiek istnieje również ta mniejszość, do których Pasożyt należy, którzy w takiej sytuacji zaczynają się bawić tymi rzeczami i zupełnie zapominają o tym, że sprzątali. Nie ważne.
- Cześć, Tsu – odparła, uśmiechając się pod nosem. – Nie wyglądasz, jakbyś przybiegła tu bez powodu. Zresztą… Narobiłaś hałasu. Coś się stało? – dodała. Czyż nie brzmiała totalnie dziwnie? Jakby bardziej… oficjalnie? To na pewno przez tą zbyt poważną pościel… Ewentualnie dlatego, że ‘był dopiero ranek’.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.12.13 18:35  •  Blok nr 23 Empty Re: Blok nr 23
Wchodząc do mieszkania niebieskowłosej gdzieś tam miała świadomość, że owa osóbka jeszcze śpi. Znała ją dobrze i wiedziała, że jej dzień dzieli się na dwie pory – rano i noc, ale nawet nie miała czasu o tym pomyśleć. Jej decyzja była spontaniczna i natychmiastowa, jak ninja! W każdym razie w swojej podświadomości miała zapisane, że ją obudzi, ale przecież miała jej tak dużo do opowiedzenia. No dobrze, może tylko zdarzenia z około godziny, ale dla niej było to jak całe miesiące ważnych wydarzeń. Przecież prawie nikt jej nie zauważał, taka była drobna i cicha. A jak już była w centrum uwagi, to tylko przez jej niesamowitego pecha.
Tsukumo w oczekiwaniu na kuzynkę jeszcze raz prześlizgnęła wzrokiem po pomieszczeniu, w którym się znajdowała. Był tam straszny bałagan! Jak ona tu żyła? Po prostu nie umiała sprzątać, a Tsu nie krytykowała tego. Każdy ma inny talent i inne słabości. W każdym razie akceptowała barłóg Minori i już się do niego przyzwyczaiła.
Gdy tylko zmęczona osóbka wyszła ze swojej sypialni, widać było, że dopiero wstała. W dodatku miała na sobie koszulkę całą poplamioną farbą, a mówiła jej, żeby jak czegoś potrzebuje, zgłosiła się do niej. Ech…
- Usiądźmy sobie tu i ci powiem. – mówiąc to wskazała na wolny kawałek podłogi i siadając, pociągnęła za sobą swojego rozmówcę. Gdy obie już w miarę wygodnie usadowiły się na podłodze, otworzyła paczkę maślanych ciasteczek, które ze sobą przyniosła i podała ją kuzynce. – Ciasteczko? – tutaj wzięła sobie jedno i na przemian gryząc, zaczęła opowiadać, co takiego się stało. – Więc, jak już wiesz poszłam do sklepu, ale zamiast iść prosto do domu, poszłam naokoło. Przez południową część miasta. I spotkałam chłopaka, który mnie tu przyniósł… i on miał protezę mechaniczną ręki… I był tam jeszcze android… I powiedziałam temu chłopakowi, Ashowi, żeby przyszedł jeszcze kiedyś… A ja go się boję…
Zauważyła, że mówiła szybko i prawie niezrozumiale, ale przecież zawsze tak mówiła, a Toshi na pewno ją zrozumiała. Tsu-tsu rozprostowała nogi i przeciągle ziewnęła, po czym kontynuowała pożeranie ciasteczek, czekając na to, co powie kobietka siedząca naprzeciw jej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.12.13 1:00  •  Blok nr 23 Empty Re: Blok nr 23
Owszem, może i Yotaka mówiła jej, że jeśli potrzebuje ubrań, albo pieniędzy to ma się do niej zgłosić. Ale niestety – Toshiko to Toshiko, jej dziwacznego usposobienia już nie zmienisz. Dlaczego dziwnego? Cóż, jest w niej bardzo wiele dziwnych sprzeczności, aczkolwiek w tym przypadku wspomniałam o tym, ponieważ nie znosi prosić się o pomoc. Nikogo. I już nawet nie chodzi o to, że jest przepełniona dumą, pychą czy czymkolwiek innym – jakby nie patrzeć to jest całkiem skromna… Więc z czego to wynika? Cóż, nie wiadomo. Mniejsza jednak o to.
Otarła jedną ręką prawe oko i przesunąwszy jakąś tubkę lawendowej i szarej farby oraz kilku pędzli stopą – usadowiła się wygodnie tuż obok swojej jedynej i najukochańszej zarazem kuzynki, siadając po turecku. Zwróciła uwagę na opakowano z ciasteczkami dopiero w momencie, kiedy Sayuki jej to podstawiła. Czy chciała? Owszem. W końcu ostatni posiłek jadła jakoś na kolację, czyli… około osiemnastej zeszłego dnia. W dodatku zapewne były to winogrona czy jakiś inny owoc, który nie zawiera w sobie zbyt wiele kalorii. Wzięła ciasteczko i wraz z pierwszym chrupnięciem pojawiła się dobrze nam znana, biała istotka, przez Minori nazywana najczęściej „Mendą Społeczną”, adekwatnie do jej pseudonimu artystycznego, który w przetłumaczeniu na polski brzmiało „Społeczny Pasożyt”… Aczkolwiek mogło to być również związane z tym, że czasem zachowywał się wręcz absurdalnie w stosunku do swojej właścicielki. A najlepsze jest to, że tylko wobec niej! Dla Tsukumo, Tamira czy kogokolwiek innego był miły, przytulaśny i potulny jak baranek. Nie ważne jednak.
Pasożyt nie zwróciła szczególnej uwagi na ciche, szopowe „mrru~”, jakie wydał Pascal zbliżając się do nich, zwróciła raczej większą uwagę na to, co mówiła czarnowłosa, aczkolwiek – szczerze powiedziawszy – niewiele z tego wyniosła.
- Jak to przyniósł? Proteza, jaka proteza? ARTHUR?! Ash? Jesteś pewna, że nie Ash, a nie Arthur? Był niższy od ciebie, miał blond włosy? A nie… Ty go znasz, co nie? Albo i nie… Nie wiem. Ale jaki android? Co z tym androidem? – dopytywała się bez ładu i składu. A w szczególności zaintrygowało ją to, że ją… przyniósł? Jak to? Obcy człowiek wziął ją na ręce i po prostu zaniósł do domu, jak gdyby nigdy nic? IDIOTYZM! Zabić człowieka lub i nie człowieka w tym momencie, nikt nie ma prawa brać jej kuzynki na ręce bez wyraźnego powodu! Rozumiem, gdyby jeszcze miała jakieś kłopoty z chodzeniem czy cokolwiek…
No nie da się ukryć – Social niespecjalnie ucieszyła się z poczynań tego całego tajemniczego Asha. Długo nad nim dumała, aż w końcu jej rozmyślania przerwało kolejne, już bardziej nerwowe mruknięcie szopa, który teraz się zbliżył do niej i delikatnie dziabnął ją w rękę. Ona tylko popatrzyła się na niego niepochwalającym wzrokiem i podała mu kawałek ciasteczka. Ale on tylko odsunął łeb i zbliżył się do Tsu, tym razem od niej żydząc coś bardziej naturalnego dla szopów do jedzenia… Na przykład lekko podgrzewaną mielonkę, która już prawie opanowała kuchnię Yoshi i którą tak bardzo uwielbiał. Ishikawa tylko pokręciła łbem…
- Swoją drogą – muszę wyrzucić śmieci – przypomniało jej się znikąd. Dlaczego o tym mówiła? Cóż, to bardzo proste – śmietnik znajduje się na balkonie sąsiada, o wdzięcznym imieniu Dominik, który mieszka piętro nad Kimiko. A żeby zrzucić w to miejsce worek to trzeba iść na balkon do mieszkania Yotaki!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.01.14 21:15  •  Blok nr 23 Empty Re: Blok nr 23
Arthur? Jaki Arthur? Nie znała żadnego Arthura. Być może kuzynka znowu miała przed nią jakąś tajemnice. Owszem, kochały się jak siostry, lecz Toshi była przeważnie zamknięta w sobie, nie chcąc obarczać innych niepotrzebnymi kłopotami, przy czym w ogóle nie dbała o siebie i swoje sprawy. Ale Sayuki nie chciała, może inaczej, nie miała prawa się wtrącać w sprawy, które chciała ukryć. Miała też w tym swój powód – nie chciała, żeby ich więź się zerwała. Zostałaby wtedy sama. Poza tym, miała do niej zaufanie i wiedziała, że nie zrobi nic takiego, co by w jakikolwiek sposób zagrażało ich przywiązaniu do siebie.
- Huh? Przyniósł na rękach. No proteza. Ręki. Arthur? Nie, Ash. Na sto procent. –zapewniała, całkowicie pewna swoich słów. – Nie, był chyba milion centymetrów wyższy. W ogóle czy to możliwe, żeby być niższym ode mnie? Nie miał blond włosów. Czy znam go? Nie, a kto to jest? Z androidem? Poszedł sobie gdzieś, nawet nie zauważyłam kiedy. Chyba był bardzo ciężki i miał takie łączenia materiału. I jestem całkowicie pewna tego wszystkiego. – tak jak się spodziewała, Minori zbulwersowała się nie na żarty, co było widać po jej minie. Nigdy jeszcze nie widziała jej takiej. Chociaż… Była taka jedna sytuacja. Kiedy się tu wprowadziła Dominik nie był zbyt zadowolony, więc obrażał je i takie tam.- Ale mam jeszcze jeden problem… P-powiedziałam mu, żeby przyszedł jeszcze kiedyś. Boję się…
Nagle o jej rękę otarło się coś miękkiego. Pascal. No tak, to przecież zwierzę, a zwierzęta są głodne chyba dwadzieścia cztery godziny na dobę. Sytuacja robi się bardziej nieznośna, gdy coś jesz, a wtedy owe stworzenia trącają cię, mruczą, miałczą, szczekają, dopóty się im czegoś do zjedzenia nie da. Dla Tsukumo takie żydzenie wydawało się urocze, przeciwnie do ludzi, którzy tresowali swoje zwierzęta tak, aby nie wykonywały owych czynności. W każdym razie Yoshi chyba nie za bardzo się to podobało. Gdy tylko „Menda Społeczna” zaczynał prosić, patrzyła na niego karcącym wzrokiem, przez co ten sobie od niej odchodził. I nagle, bardzo magicznie, Tsu-Tsu wyciągnęła z kieszeni bluzy to, co szop lubił jeść najbardziej, lecz w małej, płaskiej puszce. Mielonka. Niestety nie lekko podgrzewana, ale co tam. Gdy otworzyła ją wieloma energicznymi uderzeniami o podłogę, podsunęła mu pod nos. Lubiła to małe (w rzeczywistości wcale nie takie małe, ale Tsu tak ma), puchate zwierzątko.
- W sumie ja też to muszę zrobić. – zaśmiała się lekko i spojrzała w piękne, turkusowe oczy Social. Zawsze chciała takie mieć. – Jaką technikę dzisiaj zastosujemy? Może wysypiemy bioodpady bez worka? W ogóle mam w domu wędkę, więc będziemy mogły sobie złowić parę skarpetek.
Sąsiad mieszkający po Yotaką pewnie znowu się wkurzy i zacznie krzyczeć coś polsko-japońskiego. Tak… I to właśnie obie uwielbiały najbardziej, mianowicie krzyki Dominika „Nie zrzucajcie kapusta na moja balkon!”.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.14 21:12  •  Blok nr 23 Empty Re: Blok nr 23
Faktycznie mogłoby to być dziwne, że Kurdupel był niższy od Tsukumo… Ale taka już jego natura – zapewne już więcej nie urośnie. Bo kto by to widział tysiąclatka (wtf, jak to brzmi?), który wciąż rośnie? W sumie – całkiem szkoda, że jej kuzynka go nie znała. Bardzo ordynarny koleś, serio. A wręcz dziwny. A według ideologii Pasożyta wszystko, co dziwne = fajne, śmieszne, intrygujące. I nie chodziło tutaj bynajmniej o to, że Social chciałaby go ukryć przed Sayuki. Pomimo całej swojej niewiedzy odnośnie sfery duchowej to jednak wiedziała, że jakieś takie tajemnice mogą mieć jakiś destrukcyjny wpływ na więź. Między innymi dlatego powiedziała jej o Desperacji – świecie poza bezpiecznymi murami. Znaczy się… Sama nie wiedziała zbyt wiele. Mogła jej powtórzyć tylko to, co usłyszała od swego przybranego brata. Chociaż, z drugiej strony – dlaczego więc zataiła informacje o nim? Hn, tego już nie wiemy i prawdopodobnie się też nie dowiemy. Ale można przypuszczać, że prawdopodobnie o nim… zapomniała. Ewentualnie najzwyczajniej w świecie pomyślała, że mogłaby się go wystraszyć, albo chciała by poznała go osobiście.
Kiedy kuzynka przypomniała jej o swoim drugim problemie – zamyśliła się przez chwilę. I jak by ją tutaj pocieszyć? Eishh… Miejmy nadzieję, że ten debil już więcej nie przyjdzie. Oby zapomniał adresu. I ten jeden, jedyny raz Toshiko podziękowała niebiosom, że Tsu nie posiadała komórki. Mniejsza o to.
Przejechała ręką po twarzy i wydała z siebie krótkie „hn”, oznaczające że zastanawiała się, jak można temu zaradzić. W końcu jednak przybrała ten swój przebiegły, a zarazem dość ciepły uśmieszek, oznaczający że już miała ten swój „genialny plan”.
- Spokojnie, nie martw się. Możliwe, że już tutaj nie przyjdzie… Ludzie często mówią, że przyjdą, a w efekcie nie przychodzą. No i na pewno nic się nie stanie, póki ja tu jestem. I oczywiście moja bestia… - i tutaj spojrzała na Pascala, który w tym momencie wąchał mielonkę, oceniając czy pomimo tego, że nie jest podgrzewana – to czy może ją zjeść. Ostatecznie stwierdził, że zwykła, zimna, też jest spoko i zaczął ją łapczywie pożerać, jak gdyby nigdy nic. Yoshi parsknęła śmiechem, powracając myślami do rozmowy.
- Yup, można. Akurat mam do wyrzucenia bioodpady – powiedziała, po czym uśmiechnęła się jeszcze szerzej i cieplej, po czym wstała i podała rękę Tsukumo. Gdy już się podniosła – ruszyła w kierunku kuchni, zabierając dwa, czarne worki, wypełnione śmieciami. – Idziemy? – dodała, po czym znowu się zaśmiała. Niby ten sposób wyrzucania był już rutyną, ale wciąż bawił ją tak samo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.14 21:39  •  Blok nr 23 Empty Re: Blok nr 23
- Bestia, hmm? – odpowiedziała radośnie Tsukumo, po czym zaśmiała się lekko. – Z pewnością Pascal mógłby się obronić nawet przed najsilniejszym człowiekiem w mieście! – mówiąc to poklepała po łebku jedzące zwierze. W sumie Pascal był to bardzo śmieszny szop. Pożerał zawsze tony mielonki, szydził przy jedzeniu… Ponadto dlaSocial, choć to ona była jego właścicielką, był wredny, dla innych osób przeciętny, a tylko Tsukumo i Tamir mieli u niego wykupione łaski. Dlaczego? Tego się pewnie nigdy nie dowiemy… Przecież szopy nie mówią.
Jednak miała teraz zupełnie inny problem niż Pascal. Był nim ten cały, nieznany Arthur. Toshiko pominęła jej pytanie kto to jest, a że Tsu nie chciała dalej pytać, została z tym sama. Pytając o rzeczy, o których ktoś nie chce mówić czuła się bardzo niezręcznie, więc postanowiła to uszanować. Być może niebiesko włosa miała jakiś ważny powód, ku milczeniu na ten temat…
- To chodźmy już! – powiedziała, wstając. Tak, to był bardzo dobry pomysł, żeby dzień stał się milszy i zabawniejszy. Dręczenie Dominika było niczym pożeranie lodów – wydawałoby się, że są one zimne i niesmaczne, lecz po spróbowaniu ich uderza w nas bomba smaków i już nie możemy się od nich oderwać, z utęsknieniem czekając na następną porcję. Być może było to wredne, ale jednocześnie także zabawne. Mimo to obie odpłacały się tylko za krzywdy, które im kiedyś wyrządził. Sayuki wtedy dopiero co wyszła z domu dziecka i nie była zbytnio mocna psychicznie (choć nadal nie jest), lecz teraz jej się już poprawiło i może wykonywać swoją zemstę poprzez… wyrzucanie śmieci.
Tak więc wzięła od swojej kuzynki jeden worek ze śmieciami i ciągnąc ją za rękę, podążyła na górę. Gdy już znalazły się w jej mieszkaniu, pospiesznie zdjęła buty w przedpokoju i otworzyła na oścież drzwi balkonowe. Salon różnookiej  wyglądał zupełnie inaczej niż Minori – był uporządkowany, ale strasznie… zagracony. W każdej szafie, szafce czy szafeczce znajdowało się milion różnych drobiazgów – od małych, zupełnie zbędnych figurek, poprzez różne obrazy i bardziej użyteczne rzeczy, do mikrofali, czajnika elektrycznego i innych takich. W kuchni zawsze piętrzyły się sterty talerzy, garnków, sztućców, na parapetach przestronnych okien żyły sobie zioła w doniczkach, a na półkach pełno kawy, ciastek, galaretek w proszku i tym podobnych rzeczy o niewiadomym przeznaczeniu, ponieważ Tsu-tsu mało co jadła. O jej pokoju to już szkoda mówić – istna graciarnia… Taaak, to właśnie skutki uboczne życia w sierocińcu.
Kiedy przypomniała sobie po co tutaj przyszły, zniknęła na chwilę w przedpokoju, alby potem wrócić z kilkoma mniejszymi workami z bioodpadami. Tak więc zabawę czas zacząć~
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.01.14 19:42  •  Blok nr 23 Empty Re: Blok nr 23
- No oczywiście, że tak! – powiedziała Toshiko, po czym spojrzała na Pascala, który właśnie radośnie zamruczał w ten swój dziwaczny, ale zarazem bardzo zabawny, szopowy sposób. Tsah, był dziwny… Był dziwny jak stado diplodoków przebiegających przez miasto i pożerających wszystkie napotkane drzewa w okolicy… Nie no, dobra, może trochę mniej, ale wiecie o co mi chodzi. Po prostu nie zwracajcie uwagi na moje bardzo oddalone od normalności porównania. W każdym razie zakładam, iż tą dziwność i absurdalność w zachowaniach zyskał po swojej właścicielce. Ewentualnie mogłaby to być cecha od niej nabyta, co jest właściwie o wiele bardziej prawdopodobne. Bo przecież raczej by nie urodziła swojego szopa, prawda? A co do tego, że szop o dziwo uwielbiał tylko Tsukumo i Tamira, to… pewnie sam nie wie, dlaczego. Może po prostu chce zrobić na złość Ishikawie? W końcu to szalone upodobanie zrodziło się w akurat JEJ szopie – a z tego wynika, że biorąc pod uwagę cechy, które mógł nabyć – wszystko jest możliwe! Ale jak mówi stare, słowiańskie przysłowie: żule w taxi, sezamki i nieważne.
- Hai!~ - wykrzyknęła z pięknym, japońskim akcentem i pobiegła za swoją kuzyneczką. Gdy tylko wyszła poza drzwi swojego cieplutkiego, spokojnego mieszkanka w twarz uderzyło ją zimno klatki schodowej, jednak miała to za nic i usiłowała zamknąć drzwi, niechlujnym pchnięciem, lecz coś w jej tym przeszkodziło. A właściwie nie coś, tylko ktoś… Czyli słynny Leonardo. Bynajmniej nie da Vinci, chodzi o tego nienormalnego pupilka niebieskowłosej, oczywiście. Rzeczony pupil wydał z siebie gniewny odgłos, przybierając niezadowolony wyraz pyszczka, po czym popędził na górę, wyprzedzając nawet Yotakę. A jego właścicielka tylko westchnęła, zamknęła drzwi w zwykły, cywilizowany sposób i pobiegła za resztą, stąpając bosymi stopami o zimny beton… Tak, było jej zimno. Zupełnie zapomniała o kapciach (nie biorąc już nawet pod uwagi tego, że właściwie to chyba ich nie miała) czy też bluzie… A miały przecież wyjść na balkon. No cóż, najwyżej coś się pożyczy od Tsu.
Gdy w końcu weszła do mieszkanka od wejścia powitało ją lekkie ciepełko i… tysiąc milionów uporządkowanych gratów. Choć na korytarzu, na którym nie było znów aż tak przerażająco zimno, była tylko kilka sekund, to już jej się zrobiło dosyć zimno. Dziwne, prawda? Taa… Ale wspominałam już, że Social nienawidzi zimna (a wręcz boi się go), co jest dosyć równoznaczne z tym, że jest na nie niezwykle wyczulona? Nie? No to ci, którzy nie wiedzieli – teraz już wiedzą.
Rozglądnęła się jeszcze raz po mieszkaniu i pokręciła głową.
- Już wiem gdzie przyjść, jak będę miała projekt z rzeźby ekologicznej~! – zaśmiała się. W zasadzie… Tsu i Toshi były bardzo do siebie podobne pod względem mieszkalności. Z tą różnicą, że niebieskogłowa miała nieuporządkowane śmietnisko, głównie składające się z użytecznych przedmiotów, a tęczowogrzywa uporządkowane, składające się zarówno z tych użytkowych, jak i zupełnie bezużytecznych i/lub jej niepotrzebnych. Jednak studentka szukała jednej, bardzo potrzebnej jej w tym momencie rzeczy, czyli czegoś ciepłego, by zarzucić sobie na ramiona. Oczywiście było ryzyko, że dana rzecz będzie na nią za mała, ale przecież była tylko sześć centymetrów wyższa! I w dodatku licealistka powinna też mieć też jakieś luźniejsze na siebie ubrania, prawda? W końcu jednak dostrzegła w szafie, gdzieś pomiędzy rozstrojonymi instrumentami lub ich lekko zniszczonymi częściami, a kartonami wypełnionymi jakimiś starymi częściami od roweru i sprzętem do żeglowania, kawałek granatowego materiału, który mógł być bluzą.
- Pożyczam bluzę! – krzyknęła, po czym wyciągnęła okrycie i nałożyła na siebie. Wcale nie było aż tak za duże. Wzruszyła ramionami, wzięła worek, który uprzednio postawiła na podłodze, po czym pobiegła w kierunku balkonu, śmiejąc się cichutko pod nosem. Otworzyła drzwi do niego, a zimno uderzyło ją w twarz, sprawiając że nos i policzki stały się czerwone. Jednak Toshiko chwilowo miała to za nic, spokojnie weszła na balkon, ciągnąc za sobą czarny wór, i wyjrzała zza barierkę.
- Cip, cip, cip… Dominichuuku~ - powiedziała cichutko (tak, by nie usłyszał), mając mały problem z wymówieniem polskiego słowa „Dominiczek”, po czym wyrzuciła pierwszą porcję śmieci na jego balkon.
1… 2… 3…
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.02.14 15:08  •  Blok nr 23 Empty Re: Blok nr 23
Na klatce schodowej było rzeczywiście zimno. Nikt nie pomyślał o tym, by umieścić tu choć kilka kaloryferów. Nikt w ogóle o niej nie myślał. Farba o kolorze zgniłej cytryny, pobrudzona brudnymi łapami dzieci jedzących lody, pączki czy inne cuda, odpadała wielkimi płatami od ścian. Schody pokryte były okruszkami, kawałkami szynek, serów i Bóg wie czego jeszcze. Z sufitu zwisały pajęczyny, a na nich oczywiście żyły przeróżne pająki, pożerające każdą muchę, ćmę, komara. Blee… A pachniało tam starym żulem i alkoholem. Klatka ta była miejscem zapomnianym przez dozorców i mieszkańców bloku.  W mieszkaniu Tsukumo było zupełnie inaczej. Temperatura sięgała dwudziestu siedmiu stopni Celsjusza, a podłoga i dywany ją przykrywające były dokładnie wyczyszczone. W środku pachniało wanilią poprzez dziesiątki minimalnych odświeżaczy powietrza, które rozprowadzały zapach przy każdym ruchu.
Tsu zaśmiała się lekko, gdy jej kuzynka wspomniała o rzeźbie ekologicznej. – Ale mi to wszystko jest potrzebne! – wykrzyknęła udając oburzoną. W sumie było w tym stwierdzeniu trochę prawdy, ponieważ uważała ona, że kiedyś wszystko jej się przyda. Nawet sprzęt do żeglowania, pomijając to, że nie umiała żeglować. – Poczekaj tu chwilę, tylko znajdę wędkę. Naszym kolegom przydałaby się nowa dostawa skarpetek. – zaśmiała się przelotnie i pobiegła do pokoju gościnnego, który był czymś w rodzaju śmietniska rzeczy rzadko używanych, które nie zmieściły się w innych pokojach.
Gdzieś pomiędzy porcelanowymi figurkami i zakurzonymi książkami w końcu wygrzebała wędkę. Była ona większa od Yotaki, także miała ona problemy z wyniesieniem jej do salonu. Gdy wróciła Toshiko stała już na balkonie zrzucając kolejne worki z bioodpadami. Postanowiła, że się do niej przyłączy. W tym celu odłożyła wędkę na podłogę i wychodząc na balkon złapała ówcześnie położone tam torby. Zaśmiała się dość głośno i zrzuciła pierwszy worek, który został przebity przez ostre szpikulce na barierce balkonu Dominika, w wyniku czego skórki i przeróżne obierki wodospadem wysypały się na kafle w kolorze marmuru. Drugi, trzeci i czwarty spadły na uprzednio zrzucone odpady.
- Wydaje mi się, że tym razem nasz sąsiad się naprawdę wkurzy. – powiedziała. Tak, to było pewne. Zawsze się wkurzał nawet o małe rzeczy, toteż trudno sobie wyobrazić co będzie teraz, kiedy bioodpady były porozrzucane po jego balkonie. – Okay, a teraz skarpetki dla naszych koleżków. – Kim byli ci koledzy? Otóż żulami, którym obie dostarczały skarpetki Dominika. Za pierwszym razem nie mogły uwierzyć, że ci żule tak cieszyli się z niedopranych skarpetek.
- Założę się, że wciągnę tą czarną skarpetkę za jednym pociągnięciem. – oznajmiła, po czym wyniosła długą wędkę poza mieszkanie, zamachując się i spuszczając haczyk piętro niżej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Blok nr 23 Empty Re: Blok nr 23
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach